sobota, 5 stycznia 2008

czy jest gdzies w okolicy oprah winfrey???

godz. 1.02 (noc, czyli juz 5.01.07)
30 minut temu dostalam sie do mojego pokoju. z 7go pietra w poprzednim hotelu awansowalam na 9te. jesli w kazdym kolejnym hotelu bede o 2 pietra wyzej, ostatnia noc w californii spedze na [szybka kalkulacja] 37mym pietrze. hmmm.... moze jednak nie...

myslalam, ze poloze sie spac, ale raz, ze postanowilam sie jednak podlaczyc do internetu w celu wyjasnienia do konca sytuacji lokum londynskiego, a dwa, ze cos sie dzieje za sciana!!!
lekko przysypiam i na poczatku zirytowalo mnie, ze o 1 w nocy ktos sie drze na korytarzu, bardzo glosno puka do czyichs drzwi, a dodatkowo stoi z dzieckiem, ktore nie dosc, ze jeszcze nie spi, to jeszcze placze.
moj wielki mozg podpowiedzial mi, ze w sytuacji tej nie wszystko jest takie, jak trzeba. nie mylil sie!
podeszlam do drzwi i przez wizjer zaczelam obserwowac, co sie dzieje, podsluchujac przy okazji.
ktos pukajacy do czyichs drzwi, to ochrona, probujaca sie dostac do pokoju obok. obok ochrony, malutkie dziecko. z pomoca jeszcze innego czlonka ekipy hotelowej udalo im sie dostac sie do srodka. a co w srodku? jeszcze jedno dziecko, jeszcze mniejsze, przykryte kocykiem, drace sie w nieboglosy. poza dzieckiem w pokoju nikogo.
dlaczego jedno dziecko bylo zamkniete w pokoju, a drugie zostalo najwidoczniej znalezione gdzies w hotelu, nie wiem. dlaczego byly same, nie mam pojecia.
ochrona probuje namierzyc kogo trzeba.
ale juz najbardziej nie wiem, dlaczego ja mam zawsze szczescie do takich sytuacji!!!!
i jak tu zasnac, kiedy za sciana ktos porzucil dwojke malutkich dzieci?
oby nie...
koszmar...

1 komentarz:

Madzia pisze...

:)))
moze Twoj pokoj sasiadowal z pokojem B.Spears?
pozdrawiam