BABCIU, WSZYSTKIEGO NAJ NAJ NAJ!!!!!!! :)
rano proba, o 14 koncert. zaraz po koncercie, uzbrojona w aparat, statyw, zimowa kurtke, rekawiczki, szalik, czapke i kaptur polecialam nad ocean. pogoda w west palm beach nie najlepsza. zimno, wietrznie, pochmurnie i momentami deszczowo. na moscie, na ktorym od wiatru urywalo glowe minelam trzech chlopakow z calym asortymentem wedek. nie wiem, co lowi sie przy takiej pogodzie i przy takim wietrze na moscie, ale na pewno trzeba miec wielkie samozaparcie. choc szczerze mowiac, zeby isc w taka pogode nad ocean, trzeba miec rownie nierowno pod sufitem.
CZARNE niebo, straszny wiatr, duze fale- jedna na drugiej. probowalam zrobic pare zdjec, ale niewiele z tego wyszlo. postalam przez chwile, nabralam w pluca swiezego powietrza i zaczelam wracac. zorientowanie sie, ze mam cala twarz w piachu zajelo mi przynajmniej 5 minut.
niesamowite, jak szybko zmienia sie pogoda. nad samym oceanem naprawde czarne, przerazajace niebo i coraz silniejszy wiatr. nad miastem - biale, burzowe chmury. rownie nieprzyjemne.
w drodze do domu kupilam zapas wody (do czego to doszlo, zebym wypijala przynajmniej 2-3 litrow wody dziennie...)(nigdy nie pilam wody w takich ilosciach!), papki gerbera, pare bulek, ser bialy i herbate. mam wiec mala, dietetyczna uczte, a co najwazniejsze - zasiadam wlasnie do obejrzenia 'ostrego dyzuru' w telewizji. jak niewiele trzeba do szczescia:)
pod spodem jeszcze pare zdjec z wczoraj.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz