
wrocilam wlasnie do hotelu. koncert sie udal, owacje na stojaco. codziennosc;)
dowiedzialam sie na portierni, ze internet jest wliczony w cene pokoju, tak wiec moge szalec do woli:)
z powodu afery z dziecmi nie moglam wczoraj dlugo zasnac i do 3.30 ogladalam 'ostry dyzur'. efekt - wstalam POZNO. inna sprawa, ze za oknem widok tak nie atrakcyjny, ze nie mialam motywacji.
nie wiem, o co chodzi z tym hotelem, ale dzieja sie tu rzeczy rozne i dziwne. ok.13 do pokoju naprzeciwko zapukala ochrona i poprosila pana, ktory tam mieszka, a ktory tez chyba nie mogl sie zmobilizowac z okazji widoku z okna, bo byl w samym reczniku po prysznicu "porannym", o opuszczenie pokoju ze wzgledu na rzekomy alarm pozarowy. nie wiem, dlaczego tylko pan w reczniku mialby zostac uratowany przy okazji pozaru, ale nie skorzystal z propozycji i zamknal ochronie drzwi na nosie. zeby bylo jeszcze lepiej, ochrona nie nalegala.
jakos przed godz.15 zmusilam sie do wyjscia. cel - znalezienie czegos do jedzenia. na portierni dowiedzialam sie, ze sklep jest DALEKO i lepiej, zebym wziela taksowke. przycisnelam pania i okazalo sie, ze musze poprostu dojsc do konca ulicy, przy ktorej mieszkamy i juz jestem w sklepie. jak sie mozna domyslic, postanowilam zaryzykowac i pokonac ten dystans pieszo;) wypytalam sie przy okazji o ceny taksowek, autobusy i wynajem samochodu odnosnie jutrzejszego dnia wolnego.
droga do sklepu bardzo przyjemna. okolica w ktorej jest hotel jest dosc paskudna. jest to niby centrum, ale wybitnie nie atrakcyjne. w miare drogi wszystko jednak zmienialo sie w amerikan driim. domki jak z papieru. przy kazdym domu przynajmniej jeden samochod. w prawie kazdym ogrodku posrod palm przynajmniej jeden renifer (wciaz kroluje klimat swiateczny). ogolnie cicho i przyjemnie. dojscie do sklepu zajelo mi faktycznie sporo czasu, ale tylko i wylacznie ze wzgledu na robienie zdjec + dwa wypadki samochodowe (ja chyba naprawde przynosze pecha!!!!).
kupilam bulki, salate, lososia, rozne sery, soki i bajgle (tym razem cynamon z rodzynka, niestety nie mieli niebieskich...), porozmawialam z kasjerem o aparacie i robieniu zdjec i udalam sie w droge powrotna z papierowa torba pelna smakolykow (bardzo podoba mi sie pakowanie zakupow w papierowe torby. ekologia + fajny wyglad).
jutro mamy dzien wolny. jako ze orlando jest chyba najwiekszym na swiecie skupiskiem parkow tematycznych (disney i nie tylko), kazdy cos planuje. wieksza czesc orkiestry jedzie do osrodka NASA. ja natomiast, wierna morzu, odwiedzam the sea world. najblizszy tydzien spedzimy w wiekszosci w autobusach, tak wiec jutrzejsze szalenstwo jest jak najbardziej potrzebne.
zamieszczam pare zdjec z orlando i lece pod prysznic. przed snem czeka mnie tez podwijanie i obszywanie spodni. podroze ksztalca.
jutro mamy dzien wolny. jako ze orlando jest chyba najwiekszym na swiecie skupiskiem parkow tematycznych (disney i nie tylko), kazdy cos planuje. wieksza czesc orkiestry jedzie do osrodka NASA. ja natomiast, wierna morzu, odwiedzam the sea world. najblizszy tydzien spedzimy w wiekszosci w autobusach, tak wiec jutrzejsze szalenstwo jest jak najbardziej potrzebne.
zamieszczam pare zdjec z orlando i lece pod prysznic. przed snem czeka mnie tez podwijanie i obszywanie spodni. podroze ksztalca.
ps. historia dzieci sie wyjasnila. rodzice poszli na przyjecie, zostawiajac malutkie dzieci same w pokoju. ochroniarzy zawolal Tony, skrzypek z orkiestry (kompletny czub, ktorego uwielbiam:)), kiedy znalazl o polnocy jedno z dzieci placzace na korytarzu. tony prawie spoliczkowal dzisiaj rano matke dzieci w windzie.
ps.2. odkrylismy dzisiaj z Tonym prawo dotyczace broni i strzelania na florydzie. otoz obywatel ma prawo strzelic do osobnika, jesli tamten wyda mu sie podejrzany. zrobisz dziwna albo glupia mine i juz kulka w leb. jest to tak idiotyczne, ze mozna kogos postrzelic za nic, a jesli umrze, wymyslic pretekst po fakcie. do tej pory nie jestem w stanie w to uwierzyc, ale niestety jest to prawda. sunshine state.
ps.3 wiem, ze wszystko wyglada inaczej, jak sie gdzies zacznie mieszkac na codzien i prowadzic 'normalne' zycie i wiem, ze wiele rzeczy w stanach jest totalnym szalenstwem i wariatkowem, ale o ile jest to pomimo wszystko lepsze od anglii!!!



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz