niedziela, 8 czerwca 2008

nielegalna wizyta hrabiny u rosyjskich braci

godz.22.31 czasu rosyjskiego
siedze w restauracji "goodman steak house", czekam na burgera, sprawdzam maile w telefonie kolegi i ogolnie rzecz biorac jestem w moskwie!
podroz zajela godzin wiele, wliczajac dluga przeprawe przez granice rosyjska. wiele przy tym nerwow, pare osob z orkiestry zostalo zatrzymanych-odmowiono im wjazdu do rosji. ja, w zwiazku z moja nie do konca wlasciwa dla natury wyjazdu wiza, najadlam sie strachu przy okienku, okupowanym przez bardzo niesympatycznie wygladajacego rosyjskiego babiszona, ale udalo sie. pare godzin negocjacji, az w koncu orkiestra w pelnym skladzie dojechala do hotelu sas radisson przy europe square.
nota bene, korki dramatyczne, kierowca kamikadze, a kierowcy naokolo zdumiewajacy. z pieciu pasow na drodze robia nagle dziewiec, jezdzac po poboczach z zawrotna predkoscia i wciskajac sie potem miedzy inne samochody bez uzycia hamulcow. zapielam pasy dosc szybko.
ogolne wrazenie-wszystko w moskwie jest olbrzymie. komunistyczne bloki i palace kultury i nauki na kazdym kroku. jutro rano, jesli tylko wstane, wybieram sie na spacer krajoznawczy,
a tymczasem zabieram sie za jedzenie. drogo tu jak fiks, ale co tez i w moskwie jest tanie.
(wiezowce zaskakujacych rozmiarow naokolo, sklepy pt. furla, hugo boss - codziennosc. )
tak wiec - skoro juz place, to sie najem. a co!
da swiedania
ps. z duma stwierdzam, ze wciaz jestem w stanie czytac po rosyjsku. rozszyfrowuje coprawda bukfy w tempie prawie zolwim, ale jednak wielki mozg wciaz na chodzie.

Brak komentarzy: