środa, 18 czerwca 2008

i raz, i dwa, i trzy

godz. 15.58 czasu lokalnego, czyli chyba 21.58 w polsce
jestem na lotnisku w washington d.c. i czekam na samolot do seattle. trzeci juz lot dzisiaj - chyba umre z nudow! robie co moge, zeby sie rozerwac, ale 17godzin w samolocie, przy niemalze braku filmow to dluuugo (lece lufthansa, a w zasadzie 'united', ktore ma niestety gorsza oferte rozrywkowa niz 'virgin'; do wyboru raptem piec filmow - obejrzalam 'the bucket list' z j.nicholsonem oraz kolejna mierna produkcje z d.keaton - czego ona nie robi dla pieniedzy...).
lot do monachium bez problemow, podobnie do stanow. nawypelnialam sie w miedzyczasie mnostwa kwitkow, podan, aplikacji imigracyjnych - co tylko sobie czlowiek zamarzy, ale jestem juz oficjalnie w stanach, a cala odprawa zabrala duzo mniej czasu niz ostatnio. zeby bylo jeszcze lepiej, nie zgubili mojej walizki, wiec pelnia szczescia:)
w monachium na lotnisku poznalam tomka, polaka, a w samolocie - amerykanina, kurta. kurt zaoferowal mi wrecz mentosa i karte telefoniczna - to chyba milosc...
pije wlasnie trydycyjne moje starbucksowe frappuccino karmelowe (kawa mrozona z bita smietana i karmelem - zawartosc kalorii pomijam milczeniem...) i chyba pojde poczytac.
'into the wild' - calkiem wciagajaca ksiazka. lepsza, moim zdaniem, niz film. dla niewtajemniczonych - jest to historia chlopaka, wedrujacego po stanach w celu znalezienia 'czegos'. idealnego stanu ducha najprawdopodobniej. porzuca wszystko, zrywa kontakt z ludzmi, pali wszystkie swoje oszczednosci i przez pare glupich bledow... umiera na alasce, o ktorej marzyl. historia autentyczna. film wg mnie troche zbyt cukierkowy. sama historia jednak bardzo ciekawa, a ksiazka, to zebrane do kupy wszystkie fakty, zapiski 'bohatera' oraz wypowiedzi rodziny i osob, ktore sie z nim zetknely. polecam i ide do bramki.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

"the bucket list" tez widzialem - wracajac z usa do europy. fajny :)
udanych wojazy zycze, szanowna hrabino!
yash