koresponduje wlasnie skajpowo z pablo de siwczakusem, ktory jak sie okazalo, zainspirowany moim blogiem stworzyl tez swoj (adres po prawej). jak milo! mam nadzieje, ze bedzie nas coraz wiecej. stwierdzilismy oboje, ze w pisaniu jest cos magicznego, milego. zwlaszcza, jesli wiadomo, ze czytaja to ludzie dla nas wazni, bliscy.
tak wiec, kochani - piszmy i dzielmy sie ze soba codziennoscia.
ostatnie moje wpisy mialy chyba zabarwienie lekko depresyjno-sentymentalno-maruderskie. coz poradzic, kazdego kiedys bierze na smedzenie w eter. najgorsze juz chyba jednak za mna, nadrabiam zaleglosci spaniowe, ogladam 'przystanek alaska', jem dobre rzeczy, nie jezdze metrem, naokolo cisza i spokoj - nie ma powodow, zeby biadolic.
zastanawialam sie dzisiaj, czy te wszystkie moje wypociny maja jeszcze cokolwiek wspolnego z tytulem 'ja w podrozy' i doszlam do wniosku (mam nadzieje, ze slusznie), ze tak. jezdze w zasadzie ciagle i moze nie zawsze sa to tak ekscytujace wydarzenia jak lot helikopterem nad manhattanem, obserwowanie wielorybow na oceanie czy tez wycieczki piesze po rezerwatach indian, ale pomimo wszystko - mikro-podroze.
w zwiazku z tym jednak, ze jestem wlasnie w opolu i raczej nie mam zamiaru podrozowac przez najblizszych pare dni (poza wycieczkami rowerowymi w celu zrzucenia zimowego zapasu tluszczu...), postanowilam zaprosic do wspolpracy pare osob. wiekszosc z nich juz nie zyje, ale nie badzmy drobiazgowi. fragmenty ksiazek podrozniczych, dziennikow, pamietnikow. piosenki rozne. mysli wszelakie. oto, co nas czeka na blogu. moze bedzie milo, moze zainspiruje to kogos od odbycia jakiejs podrozy, moze wywola usmiech na twarzy albo zmusi do myslenia. zobaczymy.
na dobry poczatek - fragment mojej ukochanej 'czarodziejskiej gory' t. manna:
"dwa dni podrozy oddalaja czlowieka - a szczegolnie czlowieka mlodego, ktory jeszcze nie tak mocno tkwi w zyciu - od jego zwyklego otoczenia, od tego wszystkiego, co nazywal swoimi obowiazkami, interesami, klopotami i widokami, o wiele bardziej, niz moglo mu sie to wydawac podczas jazdy dorazka na dworzec. przestrzen, ktora wijac sie i pedzac wdziera sie pomiedzy niego a ojczysta glebe, wykazuje moc, przypisywana na ogol wylacznie czasowi; z godziny na godzine wywoluje ona wewnetrzne zmiany, bardzo podobne do zmian wywolywanych przez czas, ale poniekad jeszcze je przewyzszajace.
przestrzen, podobnie jak czas, przynosi zapomnienie, ale czyni to przerywajac dotychczasowe stosunki czlowieka z jego otoczeniem, przenoszac go w stan pierwotnej wolnosci i czyniac w mgnieniu oka nawet z pedanta i osiadlego mieszczucha cos w rodzaju wloczegi. mowi sie, ze czas to leta, ale i blekit oddalenia jest takim napojem zapomnienia, a jezeli dziala mniej gruntownie, to za to o wiele szybciej."
jesli chodzi o mnie, ogladam aktualnie nalogowo 'przystanek alaska', nadrabiam zaleglosci plytowe (na dzien dzisiejszy - jazz lat 30tych i 40tych) i czytam olgi tokarczuk 'bieguni' na przemian z przewodnikami po alasce. na biurku stos map - seattle, vancouver, alaska. plany wycieczek po stanie washington. listy atrakcji i rzeczy do zrobienia.
podroze - moj prywatny nalog...

ps. dla wszystkich bab, ktorym samotnosc i nie posiadanie drugiej polowy spedza sen z powiek (o czym wiem z smsow do mnie:))- mysl sezonu. prosto z wspomnianego juz 'przystanku alaska' wypowiedz maggie o'connell. ja sama rozesmialam sie na glos:)
"why is it all the good guys are taken? it's cause i missed the first round. that's it. i mean these things are cyclical. all the men i'd ever been interested in are already married. so i guess i just have to be patient, wait for the divorces."
ps.2. na zdjeciu biedronka - zdjecie zrobione przeze mnie mniej wiecej 3,5 tygodnia temu. lekko nieostre, ale za to wiosenne!
1 komentarz:
Jaka ładna nowa szata :)
Pawel
Prześlij komentarz