niedziela, 25 maja 2008

wszedzie dobrze, ale w domu najlepiej

godz. 23.31 czasu (o)polskiego
jeszcze wczoraj gralam pod oxfordem koncert z julianem rachlinem, a juz jestem w opolu. wrocilam z koncertu po polnocy, polozylam sie spac przed druga, a wstalam ... przed trzecia. godzina snu - czemu chciec wiecej... podroz na lotnisko jak zwykle 'krotka' o tej porze dnia - taksowka na dworzec autobusowy, autobusem na lotnisko. na lotnisku tradycyjnie juz bajgle z lososiem i z rodzynkami, az wreszcie sam lot. zasnelam jeszcze na pasie startowym.
od jutra jestem we wroclawiu, w ramach nowo nawiazanej wspolpracy z filharmonia wroclawska, w zwiazku z czym czeka mnie pobudka o 5 rano i zlapanie pociagu o 6.50. mam nadzieje, ze pociagi tutaj jezdza lepiej niz w londynie, bo spoznienie sie na pierwsza probe jest zawsze wymarzonym conajmniej poczatkiem.
ps. wniosek ogolny - pobyt w londynie udany i w sumie bardzo przyjemny.

Brak komentarzy: