godz. 13.24
po wczorajszym koszmarnie deszczowym dniu, kiedy to wieczorem nie doszlam, a w zasadzie doplynelam w przemoczonym do reszty ubraniu na koncert, nie zostalo nic. swieci slonce. nie jest moze cieplo, ale przynajmniej jasno, a to wazne.
wczorajszy koncert chyba udany, choc tego rodzaju muzyka (zgrzyty i piski - doslownie!!!) kompletnie do mnie nie trafia. o wiele wiekszym wydarzeniem bylo dokupienie przeze mnie 4tej i 5tej serii 'przystanku alaska'. serie druga obejrzalam prawie cala za jednym posiedzeniem, przypinajac sie od razu do serii trzeciej. dobrze, ze od dzisiaj nie bede miec juz prawie czasu na ogladanie, bo stan moich oczu wola o pomste do nieba. nie mowiac juz o tym, ze trace kontakt ze swiatem rzeczywistym. najbardziej cieszy mnie fakt, ze juz w czerwcu zobacze wszystkie te miejsca na zywo:)
dzisiaj w kazdym razie jestem jeszcze w glasgow, zaraz zaczynamy proby do trasy wlasciwej - zamiast zgrzytow i piskow autorstwa pana xenakisa, bach i brahms. na cale boze szczescie.
nie wiem, kiedy nastepnym razem bede miec dostep do komputera, ale sprobuje dowiedziec sie czegos wiecej o glasgow.
tymczasem - gud dej tu ju oll
niedziela, 13 kwietnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz