
probe skonczylismy o 4 godziny wczesniej (geniusze?), wiec w drodze do domu zdazylam odwiedzic pare sklepow w celu sprawdzenia, czy nie ma czasem za grosze do kupienia 'przystanku alaska' na dvd.
niech zyja idiotyzmy angielskich wyprzedazy! niby jedna siec sklepow, a w kazdym inne ceny. mniej wiecej 10-minutowy spacer zaowocowal kupnem drugiej i trzeciej serii 'przystanku...' w cenie calkowicie niewiarygodnej. do domu pognalam w podskokach.
jako ze pat, u ktorej jak zwykle mieszkam, wyszla dzisiaj do opery, planowalam opanowac duzy pokoj. z powodow roznych wyladowalam jednak przy komputerze i mam nadzieje tu pozostac jak tylko dlugo sie da. moje leczenie sie z uzywania komputera nie idzie zgodnie z planem, ale nie jestem w stanie odmowic sobie przyjemnosci przeniesienia sie na alaske.
gudbaj. si ju sun.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz