godz. 19.46
obejrzalam przed chwila film 'o, jerusalem', objadlam sie do nieprzytomnosci kolacyjnie i strasze sie sama swoim wygladem. mam tak rozowe, spalone od slonca rece, ze zdecydowanie robie dzisiaj za polska wieprzowine na ziemi amerykanskich braci.
przejechalam wczoraj paredziesiat kilometrow na rowerze (z domu w huntington do south coast plaza w costa mesa, glownie drogami samochodowymi, a z powrotem zahaczajac o santa ana river trail; czesc tych kilometrow byla oczywiscie nie do konca zamierzona, ale to juz norma, ze sie gdzies zawsze zagapie 'bo ladnie' i skrece nie tam, gdzie trzeba), zwiedzajac okolice, w tym costa mesa, i zahaczajac na chwile nad ocean. dzisiaj natomiast, juz nie rowerem, bo tego bym nie przezyla, wybralysmy sie z Ciocia Bo do getty center w okolicach los angeles. pogoda piekna, wiec rece dopalily sie do reszty... jesli mi dzisiaj w nocy nie odpadna, to bedzie to naprawde cud.
samo getty center swietne. wspolczesna budowla, laczaca w sobie rowniez klasyczne elementy. bardzo symetryczna, matematyczna, przemyslana w kazdym, najmniejszym nawet szczegole. dla chcacych, w kilku budynkach roznego rodzaju wystawy, od obrazow po fotografie (obejrzalysmy zdjecia p.outerbridge i j.a.callis), a dla mniej chcacych, lub poprostu chcacych czego innego, piekne ogrody naokolo. calosc polozona na wzgorzu, z widokiem z jednej strony na ocean (przy dobrej widocznosci), a z drugiej na bel air, beverly hills i downtown los angeles (przy tak samo dobrej widocznosci, ktorej, rzecz jasna, nie bylo z powodu 'ocean edi' czyli mgly od-wodnej). bardzo warto.
po powrocie do huntington zaliczylysmy targ warzywno-rybno-lokalny przy molo glownym i tyle atrakcji na dzis. no, poza serialem meksykanskim, ktory zaraz sie zaczyna, a z ktorego nie rozumiem ani slowa, bo jest po hiszpansku. tu jednak wkracza do dziela moj wielki mozg (plus tlumaczenie Cioci w kluczowych momentach) i dzieki jakze sugestywnej muzyce i jeszcze bardziej sugestywnej meksykanskiej grze aktorskiej wiadomo juz, ze juan miguel kocha ane zulie, swoja byla zone, z ktora ma dziecko, a ktora oslepla byla po wypadku samochodowym. on, psycholog, w przeciagu dwoch miesiecy przekwalifikowal sie w zwiazku z tym na chirurga ocznego swiatowej slawy i dokonal na anie zulii operacji ocznej, podajac sie za pablo jakiegostam. nawiazal sie miedzy nimi, rzecz jasna, romans w miedzyczasie. pojawia sie tez inna pani, ktora caly czas krzyczy (glownie sama do siebie) i kocha juana miguela, a poniewaz nie moze go miec, postanawia go zabic, symulujac wczesniej ciaze. z nim wlasnie. jest tez almondo, ktorego chce zostawic zona, a on jej nie za bardzo, w zwiazku z czym wymysla swoja smiertelna chorobe, po czym porywa niewidomego znajomego any zulii, syna komendanta policji i chce od niego pieniedzy, ktore maja pojsc dla innego pana (mroczny charakter!), ktory tez ciagle krzyczy, nerwowo sie smieje i knuje spiski. jest przy tym bardzo meksykanski. chyba pokrecilam wszystkie imiona, ale trudno. nie moge tylko wciaz pojac, jak mozna przekwalifikowac sie z psychologii na swiatowej slawy chirurga ocznego w dwa miesiace, ani jak mozna nie poznac swojego bylego meza po glosie chociazby, ale moze to przyjdzie z czasem. ide ogladac.
piątek, 19 czerwca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Co ciekawego aktualnie w Getty Center?
Szkoda,ze brak opisu trasy rowerowej i towarów na targu.
Prześlij komentarz