środa, 24 czerwca 2009

lenistwa ciag dalszy

godz. 11.18.
za oknem szaro, a ja wciaz w pizamie, czekam na slonce. pomimo to, ze zlazi juz ze mnie skora jak z jakiegos cholernego kameleona.
wczoraj znow wloczylam sie rowerowo po okolicy (kupujac przy tym ostatnie niezbednosci kampingowe, butle gazowe, etc.), po czym wyladowalam na plazy, gdzie udalo mi sie polezec i poopalac przez dokladnie 17 minut. potworna nuda, takie opalanie, wiec 17 minut lezenia bezczynnego, to i tak aktualnie sukces i rekord. pochodzilam troche w wodzie, wypilam kawe mrozona, kupilam pare rzeczy na jakichs wyprzedazach i wrocilam do domu, skad jakies 20minut pozniej wyszlam. znow nad ocean, ale juz nie sama, bo z Ciotka, a do tego w celach przytycia, a nie lezenia. we wtorki na main street (odchodzacej od dlugiego molo) odbywa sie targ jedzeniowo-artystyczny. artysci i kucharze lokalni, ale potrawy i wyroby z calego swiata. zjadlam talerz plackow krabowych, zapilam wszystko swiezo wyciesnieta lemoniada (calosc z widokiem na ocean:)) i wsparlam finansowo lokalny wytwor muzyczny, kupujac plyte do mojej podrozniczej kolekcji. bardzo mila sprawa, taki targ nad oceanem. oj, gdyby naprawde byl ocean w opolu...
po targu tradycyjnie juz telewizor i ciag dalszy meksykanskiego romansidla. jak stwierdzila Ciocia, Jej kot wymyslilby bardziej inteligentna fabule. cos w tym jest...
w kazdym razie mari czui odzyskala wzrok, ale kompletnie jest chyba tym faktem niewzruszona, bo tylko sie wscieka i obraza, ze wszyscy ja oklamywali odnosnie juana miguela. juan jest jej bylym mezem, jak i tez chirurgiem ocznym swiatowej slawy, a podawal sie przez czas jej slepoty za pablo jakiegostam. mari czui, ktora z jakichs powodow niby go nienawidzi, jest teraz smiertelnie obrazona na cala kule ziemska za ukrywanie przed nia prawdy. ana hulia wciaz knuje spiski, krzyczy, jest potwornym babiszonem i udaje ciaze z juanem miguelem, choc jest w ciazy bodajze z almondo. aha, w mari czui zakochalo sie kolejnych dwoch. jasne jest jednak, ze bedzie w efekcie z juanem miguelem. w koncu to meksyk.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Czy muszli na plazy jest duzo?

maria ołdak pisze...

jest troche, ale wiekszosc albo nadlamana albo kompletnie pokruszona.