jestem na lotnisku we frankfurcie, za 2godz. lece do warszawy.
lot z seattle w sumie dobry poza dwukrotnym ladowaniem (pilot poderwal samolot w ostatniej chwili do gory z powodu kamienia na pasie) i wymiotowaniem mojego 8-letniego sasiada.

drugi sasiad tez niezly - gbur i dziwadlo, pol drogi awanturowal sie o podwojna porcje whisky, ktorej mu odmawiano. ze tez mu sie nie znudzilo.
obejrzalam '21', 'definitely, maybe' i fragmenty roznych innych glupot.
w seattle przed wyjazdem piekna pogoda (pawel, maz doris zabral mnie na przejazdzke motorem -115mil na godzine:)- dzieki ktorej zdazylam kupic spiwor). mam nadzieje, ze w wwie tez slonecznie.
ide szukac bramki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz