poniedziałek, 17 marca 2008

spaleni sloncem...

... no moze nie do konca spaleni, ale slonce swieci od wczoraj i jest przez to PIEKNIE!!!!
jest godz. 11.46.
o 12.30 odjezdzamy do aberdeen, skad jutro przemieszczamy sie do inverness (highlands), a pojutrze do dundee.
koncerty udane, publicznosc szaleje.
nasz kochany nadworny kierowca, Stuart przechodzi sam siebie, piekac dla nas prawie codziennie ciastka i inne slodycze (dostalam juz przepis na 'grandpa campbell's famous tablets'),
a dodatkowo opowiada o wszystkim, co dzieje sie za oknem. stuart przez lata cale jezdzil po szkocji jako przewodnik, wiec wie wszystko o wszystkim (nie wykluczajac szczegolow istotnych, jak np. rondo w drodze z glasgow do stirling, ktore ze wzgledu na swoj ksztalt otrzymalo urocza nieoficjalna nazwe ronda 'dolly parton').
jako ze siedze na przednim siedzeniu, a czesto wrecz kolo stuarta, jako ze bardzo sie lubimy (stuart jest nieco starszy ode mnie - ma lekko ponad 70 lat...), moja wiedza o szkocji powiekszyla sie z 'nothing' do 'something'.
wczorajsza wieczorna podroz powrotna przegadalam natomiast z edgarem - cudowny czas.
zrobilo sie troche pozno - musze sie ewakuowac.
na dworze slonce, w glowie miliard melodii roznych, ktore probuje spisywac - moze powstanie z tego pare ladnych sentymentalnych gniotow.

Brak komentarzy: