sobota, 24 stycznia 2009

pajeczynowy blog

godz. 23.19
lata swietlne minely od ostatniej mojej tutaj wizyty. no, moze nie lata, ale na pewno miesiace. wakacje amerykanskie niedokonczone, podroz chinsko-tajwansko-singapurska w zawieszeniu. olaboga. zaniedbanie, zaniedbanie. protesty wrecz pojawily sie mailowo-smsowe, tak wiec jestem. na chwile pewnie krotka, ale moze zaspokoi to chwilowo glod protestujacych.
co sie dzialo po chinach... wyjazdow bylo troche, wylacznie jednak 'sluzbowych'. koncerty, swieta, nowy rok, a po nowym roku praca i .... wyjazdy.
wydobywam wrecz kajecik i sprawa przedstawia sie nastepujaco:
12-18.01 - londyn
19-23.01 - leeds, UK
24-31.01 - opole/wroclaw
1-4.02 - londyn
5.02 - vitoria
6.02 - gdzies w hiszpanii
7.02 - andorra
8.02 - girona
9.02 - barcelona
10.02 - zaragoza
11.02 - madrid
12.02 - londyn
13-17.02 - glasgow
18-19.02 - londyn
20.02 - birmingham
21.02 - londyn
22.02 - northampton
23.02-8.03 - londyn
9-20.03 - opole
21-29.03 - glasgow, aberdeen, inverness, dundee, edinburgh
30-31.03 - londyn
1.04 - ... - opole

tak sprawa przedstawia sie aktualnie. duzo grania, duzo pracy, ale trzeba z czegos zaplacic podatki i jeszcze odlozyc na wakacje i PODROZE wlasciwe. nie ma leTko.
przylecialam dzisiaj do domu po tygodniu grania dla niepelnosprawnych i uposledzonych dzieci (fundacja Live Music Now). mam czesto ochote krzyczec, patrzac na te biedne dzieciaki... ale wzruszen tez co nie miara i wspomnien cudnych. zdarzyl sie tez przy tej okazji koncert mojego zycia - dla 70-ciu nieslyszacych dzieci (po operacjach sluchu, z wszczepionymi implantami) - kiedy to udalo mi sie tak rozbawic publicznosc, ze pare dzieci az spadlo ze smiechu z krzesel. byly historyjki, opowiesci, ganianie ich po sali podczas grania, etc. warto grac i byc dla takich momentow.
w nowym roku duzo planow, duzo marzen, duzo postanowien. poza praca dzialania charytatywne, proby nowych sportow (pani trawiasta, licze na kolejne spotkania squashowe!!!), oddawanie krwi i szpiku, etc.
strach sie bac, jak ten czas szybko leci (za rogiem juz luty... olaboga...), ale skoro juz musi tak leciec, to przynajmniej czyms pozytecznym go wypcham.
zeby kompletnie nie zwariowac odmozdzam sie aktualnie dosc intensywnie filmami, choc w sumie nie jest to zadne odmozdzanie, bo filmy dobre z moja ulubiona MERLIN streep (dlaczego merlin, a nie meryl pozostaje rodzinnym sekretem:)). niech zyje.
zapuscilam sie dosyc okrutnie fotograficznie. nabylam coprawda droga kupna nowszy model nikona, ale uzylam w ciagu paru miesiecy... raz... wstyd. obiecuje sie jednak poprawic, a zeby nie bylo, zalaczam zdjecie sniezne z opola w okresie swiatecznym.
mam nadzieje, ze wszyscy czytajacy ( i nie czytajacy rowniez) zdrowi i usmiechnieci. dbajcie o siebie, kochani.
a w nowym roku i wam i sobie zycze, zebysmy czas mieli na ZYCIE.
adijos.
ps. wierszyk sam z siebie wyszedl - wlasnie odkrylam.
ps.2. jesli ktokolwiek z czytajacych mialby ochote wspomoc w jakikolwiek sposob fundacje i dzialania charytatywne, w ktore jestem zaangazowana, zapraszam goraco i podaje adresy:
www.equalitynow.com
www.unicef.com
www.wwf.org.uk
www.amnesty.org
www.livemusicnow.org.uk