30.09.2008
lata swietlne minely od poprzedniego wpisu, a co sie dzialo po drodze...
duzo podrozy roznych po polsce i nie tylko.
skarg odnosnie braku uaktualnien wplynelo juz jednak na tyle duzo, ze oto jestem.
a jestem w .. chinach.
tournee z orkiestra i leonardem slatkinem. rejon - far east, czyli chiny, tajwan, singapur.
shanghai. dzikie tlumy, pelno kiczu. co chwile ktos probuje wcisnac ci albo torebke albo rolexa (jedyne zdanie, jakie chinczycy mowia po angielsku, to 'watch or bag' (zegarek czy torebka), co w ich wykonaniu brzmi 'watch your bag' (uwazaj na torbe) i jest chyba bardziej na miejscu ( juz w pierwszy dzien mialam w swoim plecaku nieproszona chinska reke), nie mowiac o zabawkach i innych apaszkach. ruch uliczny pt. ratuj sie kto moze. jak zwykle kontrasty - sklep armaniego, a pod sklepem bezdomne dzieci o tak ladnych buziach, ze naprawde ciezko przejsc obojetnie. chaos na calego.
tradycyjnej chinszyzny nie za duzo. napisy, rzecz jasna chinskie, ale ogolnie rzecz biorac - wiezowiec na wiezowcu, XXI wiek. Pelna modernizacja. Szkoda bardzo. [wlasnie przez pomylke wlaczyly mi sie przy pisaniu chinskie znaki. olaboga.]
w ramach zapoznawiania sie z kuchnia lokalna zjadlam grillowana makrele, ryz i zupe miso, a na deser dziwaczne, slodkie ciastka o wygladzie zapieczonej breji z cebula. jutro ciag dalszy eksperymentow.
jesli chodzi o wode, smierdzi plesnia i jest czesto zolta. owoce, warzywa - nie tykam. zero surowego. wszelkie bezpieczenstwo zachowane. jestem uzbrojona poza tym po zeby w tabletki do odkazania wody i plyny dezynfekujace.
jeszcze odnosnie brudu na ulicach - SYF!!!! wezmy chociazby reprezentatywna promenade 'bund', z widokiem na trzeci najwyzszy budynek na swiecie - otoz promenada, ( jak i reszta miasta) smierdzi, cuchnie wrecz. dlaczego? a dlatego, ze stoja tam sobie dzielnie publiczne toalety, w ktorych mozna sie w srodku zalatwic, a z ktorych wszystko wycieka bokiem na chodnik.
wtorek, 30 września 2008
Subskrybuj:
Posty (Atom)